Przepis ten pochodzi ze starej przedwojennej książki mojej Śp. Kochanej Babci Wandzi.
Aż wstyd, że za konfiturę zabrałam się dopiero w zeszłym roku, tym bardziej, że owoce pigwowca mamy w ogrodzie!
Zdjęcie z zeszłego roku, bo w tym jeszcze nie robiłam, ponoć pigwa lub pigwowiec jest najlepszy, gdy owoc jest złoto-żółty, lekko błyszczy i jest dojrzały, a jeszcze nie spadł z krzewu. Nieprawda jest, że owoce należy zbierac po przymrozkach.
Podaję przepis:
-1 kg owocu
-1 kg cukru
-3/8 l wody
-0,15 kg syropu ziemniaczanego
Cytuję tekst z książki mojej Babci:
"Pigwę wyrośniętą, cokolwiek niedojrzałą obrać, pokrajać w ćwiartki lub półcentymetrowej grubości plasterki, wrzucić do gorącej wody i od razu odstawić wstrząsając rondlem, aby równo się sparzyła.
Następnie włożyć do ulepu przyrządzonego z 0,8 kg cukru i 3/8 l wody.
Zagotować i odstawić na 10 minut.
Po czym powoli gotować około 5 minut i znów ostudzić.
Po ostudzeniu zagotować, wsypać resztę cukru, dodać syrop ziemniaczany i gotować do przezroczystości (temp. 105 st). "
Ja osobiście od siebie dodałam jeszcze łyżeczkę masła, aby podczas gotowania konfitury nie powstawały szumy.
No i jeszcze sok z połowy cytryny, gdyż dla mnie konfitura była zdecydowanie za słodka.
Konfitura ogólnie jest bardzo smaczna, aczkolwiek pierwszy raz miałam do czynienia z takim smakiem.
Polecam!